top of page

Na drugim końcu świata 😁

  • grzegorzkoziolek
  • 27 gru 2024
  • 4 minut(y) czytania

24.12.2024


24 grudnia - Wigilia Bożego Narodzenia, a my lądujemy w Santiago de Chile. 🎄✈️ Jak to się stało? Grzegorz od dawna mówił o Ameryce Południowej. Ja byłam sceptyczna. Teraz uznaliśmy, że chłopaki są na tyle dojrzali, że możemy ich trochę „przeciorać” po tej części świata 🏔️😂👬.


Ale zanim wylądowaliśmy w Chile duuużo się działo.

Przygotowania do podróży trwały długo: trasa, przeloty, auta na wynajem, noclegi i oczywiście cały nasz ekwipunek x4 🧳😱🤪.

🤷‍♀️ Świąteczny szał dopadł i nas - prezenty, wigilie klasowe, a przed samym wylotem weekend świąteczny z dziadkami - pierniki, serniki, pasztety, grzańce i… nawet Dzieciątko zawitało wcześniej🎄🎁 - chłopaki by nam tego nie darowali 🤦‍♀️🤷‍♀️😂.

Po powrocie do domu w niedzielę była jeszcze wizyta na pogotowiu z Wojtkiem. Po godzinie czekania w kolejce usłyszeliśmy diagnozę - zapalenie oskrzeli leci z nami

🧑‍⚕️🩺😷🫣.


Zapakowani: z pełną apteczką i inhalatorem w plecaku wyruszyliśmy do Warszawy. 💊 W sumie czekały nas tylko dwa loty - z Warszawy do Stambułu, a potem do Santiago. Ale myśl o drugim locie troszeczkę nas przerażała - 19h w samolocie ( tego jeszcze nie przerabialiśmy 😂😳) z międzylądowaniem w Brazylii.


Na szczęście podróż była spokojna i nawet szybko nam minęła - limit niespodzianek już wyczerpaliśmy 🤩🤷‍♀️🤦‍♀️.


Santiago przywitało nas iście "świąteczną” pogodą. W cieniu 34 stopnie! 🥵😳Powoli się przyzwyczajamy w Polsce do ciepłych Świąt, ale tutaj to przesada. 😬

No nic „taki, mają klimat” 🤷‍♀️.


Takim oto sposobem, wigilię roku 2024 spędzamy na drugim końcu świata. Jest inaczej niż corocznie, ale najważniejsze, że razem i że robimy to co kochamy. ❤️Pozostało zorganizować „wigilijną” kolację. Udało się znaleźć całkiem sensowną, jedną z ostatnich otwartych tego dnia restauracji. Karpia nie mają, nawet na pytanie o dorsza patrzą na nas z wielkim zaciekawieniem, ale to raczej wynika z bariery językowej - my nic po hiszpańsku, oni nic po angielsku😬🤪. Zamówiliśmy na czuja 🤣, bo nawet tłumacz Google’a sobie nie poradził. Przetłumaczył w sposób mocno niecenzuralny większość pozycji w menu😁. Zapowiada się ciekawe kulinarne 3 tygodnie😃👌. Finał był taki, że potraw świątecznych nie było, ale obficie było jak w święta w Polsce 🤣🤣🤣. Nie pozostało nic innego jak poturlać się do hotelu i odpocząć. Przed nami w kolejnym dniu jeszcze jeden lot - do Punta Arenas. ✈️



25.12.2024


Pobudka 4:45. Przed nami ostatni lot do celu - Punta Arenas. Prawie koniec świata na południu Chile. Stąd już blisko na Antarktydę. 🥶❄️

Niestety zamiast planowanego wylotu o 7:47 były 2,5h siedzenia w samolocie. 😠 Do tej pory nie było większych lotniskowych przygód, tym razem awaria komputera nas lekko sponiewierała. Zamknięci w samolocie, bez klimatyzacji, tylko z ledwo działającym nawiewem zrobiła swoje. 🤷‍♀️ Finalnie w Punta Arenas wylądowaliśmy o godzinie 16. Uciekło nam pół dnia, będziemy musieli nadrobić 😉.

Po wyjściu z lotniska od razu nam się spodobało. Koniec świata, cisza, spokój, mało ludzi 🤩.


Najpierw kierunek hotel. Następnie centrum, spacer promenadą i poszukiwanie sklepu lub restauracji, które zdarza się, że w Chile są otwarte w pierwszy dzień świąt. Szwendając się po wyludnionym w tym dniu centrum, zaczęliśmy podążać za unoszącymi się pomiędzy uliczkami zapachami. W tak nietypowy sposób, trafiliśmy do pizzerii 🍕. Kaczki w pierwszy dzień świąt nie będzie, ale pizzą po 57h podróży nie pogardzimy 🤭👌.


Po podbudowaniu morali, wróciliśmy na promenadę, aby podziwiać widok na słynną Cieśninę Magellana 🤩.


Pierwsze wrażenia - bardzo pozytywne. Kolonialny charakter bardzo przypadł nam do gustu. Przywitaliśmy się jeszcze z Ernestem Shackletonem, wskazał nam kierunek na Antarktydę, może innym razem skorzystamy 😉🤣.

Resztę punktów na naszej liście do zobaczenia zostawiamy na jutro. ✍️Zmęczeni wróciliśmy do hotelu. Jeszcze ciągle doskwiera nam zmęczenie po podróży.

Prysznic i do łóżka - 22:00, a za oknem jasno 🫣😂.


26.12.2024r.


Wyspani, najedzeni i spakowani. Opuszczamy hotel i ruszamy do centrum. Zaczęliśmy od spaceru po cmentarzu 🤷‍♀️🤦‍♀️. Tak, dobrze czytacie. Po cmentarzu - bo to jedna z atrakcji turystycznych w Punta Arenas. Ba, nawet musieliśmy kupić bilet wstępu 🎫🎟️. Cmentarz założony został w 1894 roku. Wyglądało to ciekawie - inaczej niż nasze cmentarze. Kolorowy, pełen bibelotów, wielkich rodzinnych grobowców, ale też takich, które przypominały te nasze groby. Różnice jednak widać w podejściu do śmierci i wspominaniu bliskich. Praktycznie na każdym uśmiechnięte zdjęcia zmarłych. Na grobach dzieci zabawki: lalki, samochodziki, kolorowe wiatraczki 🧸🪀🪁. A z racji świąt: ozdoby bożonarodzeniowe, mikołaje, bombki, choinki🎄🌲🎅🧑‍🎄. Bardzo zadbany, mnóstwo w nim alejek z cyprysów.  Chociaż chłopaki oczywiście się ze mnie nabijali, że ich zabrałam na cmentarz 🤦‍♀️😂.

Potem był jeszcze słynny Plaza del Armas i pomnik Magellana.


W drugi dzień świąt Chilijczycy wracają do pracy, więc miasteczko zaczęło tętnić życiem. Udało się już zrobić zakupy w markecie i sklepie turystycznym.

I teraz możemy jechać do Puerto Natales. 🛣️


246km drogi. Zachwycającej drogi - bo to słynna Ruta del Fin del Mundo - czyli na końcu świata 🌎. Prosta droga i piękne widoki. 🗾🏞️


W drodze słuchaliśmy filmów na you tube o Chile, Magellanie i Erneście Shackleton. Chłopaki po odwiedzeniu pomników tych słynnych odkrywców zadawali nam tyle pytań, że w końcu skapitulowałam i postanowiłam poszukać pomocy 🤷‍♀️🤦‍♀️😂.


Po drodze mijaliśmy wielkie farmy. Pasące się krowy, konie, owce, a nawet lamy.

Były rzeki, łąki i połamane lasy. Wietrzysko ma tu rozległe tereny do hulania. Jest pięknie! 🤩


Popołudniu dotarliśmy do Puerto Natales. Nasz nocleg okazał się małym domkiem w iście chilijskim stylu, więc byliśmy zachwyceni. 🏡

I na koniec dnia jeszcze odwiedziliśmy centrum Puerto Natales. To słynne miasteczko jest ostatnim przystankiem przed odwiedzinami w Parku Narodowym Torres del Paine, więc było pełne turystów i obieżyświatów 🥾🎒. Pokręciliśmy się po centrum, a droga powrotna biegła wzdłuż nadbrzeża. Wiatr chciał nam urwać głowę. Chłopaki z nim walczyli na różne sposoby, a Wojtka chwilami prawie porywało. Sam stwierdził, że musi nabrać masy 😁💨.


Jutro ruszamy na pierwszy trekking. 🚶🏻‍♂️🥾🏔️

 
 
 

1 Comment


Anna Winiarska
Anna Winiarska
Dec 29, 2024

Ale czad 💪 Czytało się świetnie więc jak zwykle czekam na c.d. Zdjecia zapierają dech w piersiach ❤️

Like
bottom of page